Szukam zastępców do Brygady RR®
Potrzebuję (w dodatku w naszym ulubionym trybie „na wczoraj”):
- współpracowników,
- zastępców,
- rysunkowych ghostwriterów do Brygady Rezerwowych Ryślicieli® (w skrócie: Brygada RR®), czyli zastępujących mnie dobrych duszków.
Krótko mówiąc, szukam sobowtóra, czyli kogoś, kto będzie wykonywał (zamiast mnie!) moje zlecenia (takie jak graphic recording, rysunki i szkolenia), na które ja nie mam czasu (albo ochoty ).
Nazywam te osoby potocznie sobowtórami, ale oczywiście nie chodzi mi o fizyczne podobieństwo, ale podobieństwo umiejętności, sposobu pracy i stylu myślenia.
! ! ! WAŻNE! ! !
Obecnie priorytetem są dla nas:
- osoby z Warszawy i okolic
- osoby z Pomorza
Geolokalizacja jest ważna ze względu na wydarzenia odbywające się stacjonarnie.
Z racji tego, że tradycyjny zapis na papierze wielkoformatowym jest już raczej rzadkością, niezbędne jest, abyś posiadał/a swój własny tablet do rysowania.
I warunek konieczny to bardzo dobre posługiwanie się językiem angielskim (zarówno w mowie jak i w piśmie, bo zdarzają się anglojęzyczne zlecenia).
Kogo z pewnością
NIE SZUKAM:
- ŻÓŁTODZIOBÓW – nie szukam ludzi, którzy stawiają dopiero absolutnie pierwsze kroki w myśleniu wizualnym (zlecenia są często naznaczone deadline’ami, a ja nie mam czasu na coachowanie i uczenie podstaw swoich podwykonawców);
- GWIAZD ROZCHWYTYWANYCH PO SAME POMIDORY – nie szukam ludzi, którzy mają terminy na „o‑paaaaaani-za-dwa-miesiące-najwcześniej!” albo na „jak będzie mi się chciało” i nie znajdą czasu na obsługę zleceń przychodzących ode mnie (moi klienci często potrzebuję czegoś na-już, na za-3-dni, na za-tydzień, na-za-2-tygodnie);
- ZBYT DUMNYCH, BY ROBIĆ „POD CZYIMŚ BRANDEM” – nie szukam ludzi, dla których będzie problemem okazjonalna rezygnacja z własnego brandu (jeśli taki mają) i robienie czegoś pod moją marką jako mój anonimowy ghostwriter.
Kogo nie szukam?
Kogo szukam?
Czyli co musi umieć mój sobowtór
Członkowie Brygady RR® (Rezerwowych Ryślicieli®) to niejako moje kalki, moje kopie (ale nie, że tam zaraz z kseropiarki, raczej takie ze zgrubszakopiarki), moje drugie, trzecie i czwarte zestawy ośmiorniczych ryślicielskich rąk do obsługi zleceń, na które nie mam przestrzeni w moim kalendarzu.
Potrzebuję jednak, żeby Ci moi Rezerwowi Ryśliciele® z Brygady RR® spełniali pewne podstawowe kryteria zebrane w poniższej grafice:
Sprawdź zatem, czy spełniasz poniższe warunki:
- Rysujesz cyfrowo (digitalowo), czyli na iPadzie albo innym tablecie (w programie dającym możliwość eksportu warstw);
- Pracujesz w aplikacji Procreate. Czemu akurat w tej? Możesz oczywiście rysować też w innych (a Procreate się nauczyć w dosłownie kilka godzin), ale aplikacja Procreate ma kilka ważnych dla mnie funkcji, które oferuje swoim Klientom (np. filmy typu time-lapse z automatycznie nagranym procesem rysowania);
- Umiesz w Photoshopa choć trochę. Ale serio tylko trochę. Ja sama może umiem z 3 – 7% funkcji Photoshopa i potrzebuję, żebyś też od czasu do czasu machnęła/machnął coś w Photoshopie, czego ja w tym programie nie umiem i nie planuję się nauczyć (żeby móc dać zarobić innym);
- Komunikujesz się sprawnie po angielsku. Jakieś 20 – 40% moich zleceń (a od czasów korony jeszcze więcej, z 50 – 70%) odbywa się po angielsku. Nie możesz nie mówić biegle po angielsku, no sory Cię very macz 😂;
- Masz min. 1 – 2 h dziennie na działania dla mnie. Potrzebuję Twojej dyspozycyjności szacowanej z grubsza na jakąś 1⁄4 etatu. Nie będzie oczywiście tak, że codziennie będziesz ślęczeć nad zleceniami ode mnie po te dwie godziny, świątek, piątek czy sobota, w wybranych godzinach, na sztywno. No nie, to nie ten rodzaj pracy Czasem roboty będzie mniej, a czasem będzie zatrzęsienie i zagęszczenie, jak to w wolnorynkowej freelancerce bywa;
- Masz czytelny charakter pisma ręcznego. Brzmi to może banalnie, ale jest mi to potrzebne. Nie mam czasu i ochoty cofać Twojej pracy do poprawki, bo nie będę w stanie Cię rozczytać
(Wybrane) warunki współpracy
Niewyłączność
Nie zatrudniam Cię na umowę o pracę, nie oczekuję też od Ciebie wyłączności i rzucenia wszystkiego (np. pracy na etat ), żeby „robić dla mnie”. Możesz sobie (nadal) działać pod swoją własną marką (jeśli taką masz), ale kiedy będziesz obsługiwać zlecenia, które Ci daję, będziesz zobowiązana/y przestrzegać pewnych standardów współpracy, jakie gwarantuję moim Klientom.
Fakturowanie
Ja fakturuję klienta, Ty fakturujesz mnie. Klient płaci mi cholera wie kiedy, ale ja Tobie płacę po maksymalnie 30 dniach, nie czekając na wpłatę hajsu od klienta. Dlaczemu? Bo taka jestem wspaniałomyślna! Chcę Ci dać poczucie bezpieczeńtwa i chęć wracania do mnie po wincyj zleceń.
Podpisano: Ty dla ExplainVisually.co
Nie pozbawiam Cię autorstwa, bo Twoje autorskie prawa osobiste są niezbywalne, nie da się ich wygumkować i sprzedać za 450 zł ani nawet 6900 zł. Zawsze będziesz autorem swojej pracy (ilustracji / zapisu graficznego). Ale ponieważ będziesz moim podwykonawcą, to będę od Ciebie oczekiwała, że na wykonanej na moje zlecenie pracy podpiszesz się nie, jak masz w zwyczaju, dajmy na to: HermenegildaRysujeAżSięKurzy.pl ale: Hermenegilda dla ExplainVisually.co. Ale oczywiście wykonaną przez siebie pracę możesz pokazywać w swoim portfolio, bo jest przecież Twoja, tak samo jak Twój pępek czy ten fragment ciała między nosem a ustami.
Pierwszeństwo publikacji
To moja firma (czyli ExplainVisually.co) ma pierwszeństwo publikacji Twojego dzieła (o ile oczywiście umowa z klientem pozwala na upublicznianie materiałów). Dopiero z chwilą, kiedy my coś wrzucimy w świat, Ty możesz pochwalić się pracą dla tego klienta (pod naszymi skrzydłami) i cisnąć chwaling aż się będzie kurzyło jak w tej epickiej pamiętnej scenie z filmu „Big Lebovsky”, gdzie sypią prochami, no tak się będzie kurzyło, że o ja Cię! 😂
Proześka za LOJALNOŚĆ wobec Preześki
Ponieważ dostajesz zlecenia z naszego strumienia Klientów (czyli metaforycznie oddaję Ci pomidory z mojego własnego ogrodu ), to oczekuję od Ciebie pewnego minimum rynkowej lojalności. Czyli przykładowo, jeśli na zleceniu graphic recordingowym (zleceniu ode mnie) ktoś krzyknie w niebogłosy, widząc Ciebie przy pracy: „O matko i córko, jakie to dobre, daj no namiar na siebie, to się odezwę!”, to podajesz namiar na nas. Bo jesteś na naszym zleceniu, pod naszymi skrzydłami, pod naszym brandem i gdyby nie my, nie miał(a)byś tego zlecenia.
A jeśli tenże lead rzeczywiście stanie się naszym Klientem, to – uwaga, uwaga, weź usiądź, bo będzie szok i niedowierzanie, złap też zapobiegawczo szczękę, zanim opadnie! – dostajesz specjalną, pachnącą prowizję o unikatowej nazwie: Proześka. Jest to 10%-owa Prowizja Za Ściągnięcie Klienta, a dostajesz ją od – trzymajcie mnie, jaka gra słów! – od Preześki, czyli ode mne. Ha! Szach mat. Proześka od Preześki. To się światu nie śniło! 🤪
Jeśli nie jesteś pewna / pewien, z kim masz do czynienia i od kogo będziesz dostawać te intratne zlecenia, rzuć sobie gałką oczną na ten film z udziałem mojej paszczy. To wiekowy film z 2016 roku, którego użyłam do ówczesnej rekrutacji na storyboardzistów i rysowników. Zresztą rekrutacja ta zakończyła się spektakularnym sukcesem (o czym możesz przeczytać tutaj) i od tamtej pory mój wówczas skompletowany team w zasadzie w 100% wyręczył mnie w moich filmowych obowiązkach i już w ogóle się tym nie zajmuję
* tak, tak, wiem, że w ogóle. Ale tu jest właśnie że wcale że wogle.