Jakiś czasu temu (a nawet w Walentynki 2013!) Katarzyna Żbikowska, autorka bloga MapyMysli.com, opublikowała ze mną wywiad ramach cyklu „Inspiratorzy”. Publikuję tutaj jego częściowy przedruk (a tutaj możesz przeczytać go w całości).
Rozmawiałyśmy m.in. o tym, kim jest ryśliciel, jak wygląda mój zwykły dzień, jak powstały moje KlaLambury, o uwalnianiu wewnętrznego dziecka, radach dla początkujących ryślicieli oraz o pułapce słów „nie umiem rysować” i jak z tej pułapki wyjść.
Klaudia, kto to jest ryśliciel?
Przede wszystkim to mój pomysł na to, jak skrócić hasło „trener myślenia wizualnego”. To ktoś, kto myśli wizualne, ale także przekłada myśli na rysunki. Jestem zatem rysującym myślicielem 🙂 Wszystko co wymyślę, stworzę w głowie, co sobie wyobrażę, jestem w stanie przekuć na rysunek. Jestem jak sądzę jedyną osobą, która używa tego określenia (głównie dlatego, że sama go wymyśliłam :P). (…)
Czym różnisz się od innych trenerów wykorzystujących w swojej pracy elementy wizualne?
Różnię się tym, że ja przede wszystkim nie tylko je wykorzystuję, ale także uczę tego innych! Uczę, zachęcam, pokazuję jak to robić. Istnieją na rynku trenerzy prowadzący twarde szkolenia (excelowe, finansowe, z programów komputerowych, itd.), którzy wzbogacają swoje szkolenia tyle, ile mogą. Ale są też i trenerzy umiejętności miękkich. I jedni, i drudzy mogą wykorzystywać elementy myślenia wizualnego. (…)
Dodałabym jeszcze jedną cechę unikalną – Ty nie tylko uczysz, ale żyjesz rysunkami.
To fakt! 🙂 Uwielbiam to robić. Od kiedy rysunek towarzyszy mi na co dzień, przyznaję, że w mojej głowie dosłownie pojawiają się gotowe rysunki. Widzę wiele rzeczy, wiele sytuacji, zagadnień w formie rysunkowej. To tak, jakbym widziała komiksami. Nie ma dnia, żebym czegoś nie narysowała. (…)
To musi być genialne uczucie! Jak zatem wygląda Twój zwykły dzień?
(…) Czytam maile, sprawdzam mój facebookowy profil Myślenie Wizualne (…). Rysuję nowe kalambury do zgadywania… Zdarza się, że przygotowuję koncepcję przyszłego szkolenia. I w czasie przygotowań do szkolenia mój pokój z reguły wygląda jak pogorzelisko: mam dość duży pokój i w każdym możliwym miejscu – na łóżku, na podłodze, na ścianach, są rysunki, pomysły, kolorowe kartki, kredki, itd. (…)
No właśnie kalambury – to jedna z Twoich aktywności, o których wspomniałaś wcześniej. Opowiedz o nich coś więcej.
(…) Zaczęło się od rysowania zgadywanek mojej przyjaciółce, tak zwyczajnie – na kolanie, w zeszycie. Bawiłyśmy się przy tym przednio! (…) Potem robiłyśmy coś w rodzaju pojedynków rysunkowych (możecie je znaleźć na FB), czyli każda rysowała to samo hasło i potem je sobie pokazywałyśmy zaśmiewając się przy tym do rozpuku. (…) Na fali rysunkowej inspiracji zaczęłam rysować nowe kalambury i umieszczać je na FB, nie mówiąc nikomu co jest narysowane, internauci mieli to sami zgadnąć. Czyli to pierwszy sposób rozumienia, co to są moje kalambury – zgadywanki na facebookowym Myśleniu Wizualnym. A potem uznałam, że przecież to nie jest nic nowego, każdy z nas pewnie pamięta Kalambury na Polsacie. Zaczęłam więc organizować wydarzenia kalamburowe w swoim domu (…), wszystkie rysunki wykonane przez obecnych kalamburzystów są dostępne też u mnie na prywatnym profilu na FB).
A teraz kalambury wyszły z Twojego domu na świat i organizujesz je dla wszystkich chętnych, tak?
Dokładnie, teraz wyszłam z nimi „na miasto” (…). Nawet niedawno wpadłam na pomysł, że mogę je robić na zlecenie, jako atrakcja na imprezach firmowych, czy innych wydarzeniach 🙂 (…) Kalamburami można [też] robić świetne warsztaty międzykulturowe. Warsztaty dla emigrantów, warsztaty koedukacyjne dla – chociażby – mniejszości różnego rodzaju. Że nie wspomnę o takich najprostszych, jak kalambury językowe, kalambury wyczulające na ważne umiejętności miękkie. Zastosowań jest cała masa!
(…) jak dorośli uczestnicy twoich szkoleń reagują na takie dziecięce zabawy na zajęciach? Otwierają się na nie, czy buntują i oczekują „poważnych” metod edukacyjnych?
Z chwilą, gdy dorosły uznaje, że jest dorosły, przestaje dostarczać sobie okazji do zabawy. Na moich szkoleniach jednak nie zdarzyło mi się nigdy spotkać się z reakcją „co to za głupie zabawy, bądźmy poważni”. Nigdy! (…) I dużo zależy przede wszystkim od trenera. Bo wiecie… Bez urazy dla nikogo, ale jeśli na szkoleniu uczestnik widzi trenera zapiętego pod szyję w garnitur, trener przedstawia się jako super specjalista, z 20 letnim doświadczeniem, mówi powoli, stanowczo, profesjonalnie, i nagle nic z gruchy ni z pietruchy oznajmia „Dobrze, a teraz się pobawimy, porysujemy, bo to takie fajne i bardzo nas rozluźni”, to nie dziwię się, że ktoś mógłby zareagować słowami „bądźmy poważni” i mógłby nie chcieć wejść w tego typu zabawę.
Czyli po prostu przyciągasz do siebie ludzi z otwartymi umysłami.
Tak, z samego założenia, jeśli moje szkolenie dotyczy robienia kreatywnego CV, czy szukania kreatywnych pomysłów na biznes, czy innowacyjnych pomysłów na prowadzenie szkoleń, to jakich mam mieć uczestników? Właśnie z otwartymi umysłami! A poza tym, moje tzw. „wewnętrzne dziecko” ma się naprawdę świetnie! Jest to jedna z moich dominujących cech osobowości. I ludzie to widzą często po kilkunastu sekundach obcowania ze mną. (…)
Jesteś spójna w tym, co robisz, dlatego za tobą idą.
Jeśli ja im mówię „bierzemy kredki i dajemy sobie teraz pofolgować”, oni to robią, bo widzą, że ja to robię na co dzień. I chcą się pobawić, zaszaleć. Na KAŻDYM szkoleniu jestem zadziwiona tym, jak dorośli potrzebują takich zabaw, jak bardzo im brakuje wyjścia z codziennej rutyny, bawienia się swoimi pomysłami. Mało tego! Co jeszcze cudowniejsze – uczestnicy bardzo mnie edukują! To oczywiście stały element życia trenera, ta energia wychodzi ode mnie, i wraca od uczestników ze zdwojoną mocą, to jest edukacja dwustronna. Jednak w przypadku moich szkoleń czy wydarzeń takich jak kalambury, ludzie często POTEM, po wyjściu z sali, piszą do mnie, dzwonią ze słowami: „Słuuuuchaj, zrobiłam to i to, ale super, nie mogę przestać, wciąż mam nowe pomysły na to, jak usprawnić moją codzienność, jak rysując pomóc sobie w pracy, w uczeniu, w życiu prywatnym! Kiedy znowu masz jakieś szkolenie?”. I to co dają mi po zajęciach uczestnicy często jest dla mnie nową okazją na wpadnięcie na kolejny pomysł! I ta energia tak krąży, i krąży bez końca! (…)
Myślę, że (…) [stwierdzenie «nie umiem rysować» to] jedno z największych ograniczeń w naszych głowach. Bardzo nieprawdziwe, ale zbierające żniwa, bo bez wyzwalacza, zupełnie sami, najczęściej nie zaczynamy działać w tej materii…
(…) To bardzo nieprawdziwe i bardzo krzywdzące ograniczenie! Dorośli często zachwycają się (…) kreatywnością i pomysłowością dzieci. Ale ten zachwyt jest generowany nieproduktywnie, bo nie idzie za tym refleksja – CZEMU TAK JEST? Czemu dzieci są kreatywne? Jeśli Asia-lat‑4, jest kreatywna, to czy ta sama Asia-lat-13, Asia-lat-21, Asia-lat-37, czy ta sama Asia nie będzie tak samo kreatywna przez resztę swojego życia? Asia b y ł a b y kreatywna, gdyby miała na to warunki. Przykre jest to, że szkoła i system edukacyjny zabija w nas kreatywność, artystyczną duszę. A na moich szkoleniach ludzie odkrywają w sobie tę Asię-lat‑4!
Co byś powiedziała tym wszystkim, którzy czytając teraz zapis naszej rozmowy mają właśnie taką pierwszą myśl w głowie, że „nie umieją rysować”?
Pewnie trudno byłoby mi przekonać czytelników SŁOWEM CZYTANYM o zasadności RYSUNKU 🙂 Plus jako trener wiem, że dorosły, żeby mógł się nauczyć, musi doświadczyć, musi sam to przeżyć. Dlatego na moich zajęciach każdy rysuje. Co i rusz ktoś rzuca „ale ja nie umiem rysować”, a ja im odpowiadam „nie oczekuję, że masz umieć rysować, masz po prostu rysować”. Trudno jest nam, dorosłym, wyzbyć się przekonania, że jak się rysuje, to trzeba robić to ŁADNIE. Tego nas uczyli w szkole. (…) Rzecz w tym, że ja nie uczę ŁADNEGO RYSOWANIA, ja uczę ludzi tego, aby próbowali SŁOWO, emocje, abstrakcyjne pojęcia, zamieniać w proste rysunki. I każdorazowo przekonują się o tym, po swoich rysunkach, i po rysunkach innych ludzi, że nie muszą być ładne. I że można rysować nawet nie umiejąc rysować!
(…) A na zakończenie pytanie praktyczne – jakich rad udzieliłabyś początkującym ryślicielom?
Przede wszystkim radziłabym Wam, ryśliciele, zredefiniować pojęcie „umieć rysować”. Umie rysować każdy, kto jak narysuje byle jaki bazgroł, a przynajmniej jedna osoba (niebędąca autorem rysunku) zrozumie, co jest na rysunku. Wtedy umiemy rysować. Umiemy ŁADNIE rysować, kiedy kończymy ASP (…). A my chcemy po prostu narysować coś, co MY SAMI rozpoznamy, co nam w czymś pomoże, lub ewentualnie pomoże komuś jeszcze. Jak już zmienicie swoje przekonanie na temat tego, czy umiecie rysować, to wtedy rysujcie, rysujcie i rysujcie! Cały czas, codziennie, wszystko, co tylko możecie, a nawet to, czego nie możecie (na przykład możecie narysować Dziabąga i podrzucić go do mojej galerii Dziabągów!) Ćwiczcie, bo przecież praktyka czyni mistrza! Bardzo szybko zobaczycie efekty! (…)
/Zobacz cały wywiad./