Narysować można wszystko, o czym trąbię nie od dziś.
Ostatnio w Poznaniu (16.05.13) w ramach koferencji B4KwB, miałam szansę stworzyć grupie kilkunastu uczestników okazję do tego, żeby wykorzystać myślenie wizualne do tworzenia kampanii reklamowych. Nie było to trudne zadanie, bo uczestnicy, wcale nie potrzebowali być przekonywani!
Od czego zaczęliśmy?
Najpierw uwolniliśmy sobie swoje wewnętrzne dziecko – zaserwowałam uczestnikom ćwiczenie otwierające, oparte na marzeniach z dzieciństwa. To parę przykładów z rysunkowymi marzeniami uczestników.
A dziecko po co?
Uwolniliśmy dziecko po to, aby poszukać niekonwencjonalnych zastosowań codziennych przedmiotów, takich jak:
Uczestnicy spisali (albo nawet narysowali!) swoje propozycje. Byli oczywiście daleko w tyle w porównaniu do przedszkolaków (badania autorstwa Geaorge’a Land oraz Beth Jarman z lat 60), ale nie przeszkodziło nam to w dalszym pobudzaniu kreatywności.
Plemniki + kółko i krzyżyk w 3D + wyjazd kreatywny
A potem działy się już rzeczy, które ciężko opisać słowami, obraz z kolei daje radę w jakichś 37%. Posilmy się zatem zdjęciami.
Każda z grup wybrała dowolną kampanię reklamową, nad jaką pracowała i wzbogacała ją inspiracjami ze swoich dziecięcych marzeń. Inspiracją mógł być także najbardziej absurdalny i abstrakcyjny przedmiot, jaki każdy z nich posiada w domu.
Mieliśmy 3 kampanie:
- reklamy prezerwatyw
- koncepcja gry kółko i krzyżyk w 3D
- koncepcja wyjazdów kreatywnych
Nie czuję się jednak na siłach, aby dzielić się z Wami powstałymi pomysłami, ponieważ stworzone pomysły boleśnie powalają na kolana. Ustaliliśmy w trakcie warsztatu, że niejedna firma (szczególnie z rynku antykoncepcyjnego) marzyłaby o takich pomysłach, więc uczestnicy obmyślają już strategie sprzedania tych koncepcji za grube eurasy.
Trenera poznasz nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy?
A na mecie zaskoczyłam sama siebie! Uwolniłam w sobie tyle dziecięcej energii, że przyszło mi do głowy kreatywnie rozdać certyfikaty uczestnikom z szeroko zakrojonym udziałem mojego wewnętrznego dziecka. Czyli skoki, podskoki, zeskoki i dużo wygłupów. Było, słowami młodzieży, grubo.
Bonusy
1. Tu można znaleźć całą prezentację ze szkolenia (SlideShare), na wypadek, gdyby ktoś chciał się jej nauczyć na pamięć, odtworzyć ją od tyłu, obejrzeć brzydko przekonwertowaną przez SlideShare czcionkę albo zwyczajnie popukać się niejednokrotnie w głowę zastanawiając się, o co w tych slajdach, do cholery, chodzi.
2. Tak natomiast wyglądają śmiertelnie poważne przygotowania do śmiertelnie poważnego szkolenia. Dziękuję Ci, mój poznański hoście, (Marek Stranz!) za doskonałe warunki do pracy, wsparcie do nieludzko późnej pory nocnej oraz za strzelenie tak korzystnej fotki w moim Latającym Biurze Ryśliciela.