To trzeci odcinek z serii „Myślenie wizualne w…”. Mieliśmy już 5 przykładów użycia w medycynie i 10 przykładów użycia w domu (i mieszkaniu). Teraz pora na ogród (oraz domową dżunglę, czyli rośliny w domu), czyli coś, co mnie kręci od wiosny 2019 jak kota laser. A nawet bardziej! Nasze cztery koty z czasem się męczą bieganiem za czerwonym laserkiem. Ja zdaję się mieć nieposkromioną i nieskończoną siłę do hasania po naszym ogrodzie i warzywniku. Króliczek Duracella to przy mnie obślizgły, powolny, znudzony życiem ślimak ze złamaną nogą na L4.
Przy okazji polecam Wam także poprzednie wpisy. Nie będę ściemniać: są zacne. 😎
1 . Rozpiska zbiorów z warzywnika
Wiosną 2019 wspólnie z Bartkiem zaczęliśmy uprawiać w naszym ogrodzie (i w ogóle po raz pierwszy w naszych życiach!) warzywnik, co stało się dla nas wielką niewymownie satysfakcjonującą pasją. Pierwszego roku uprawialiśmy w tunelu foliowym (oj umówmy się, w szklarni!): pomidory (pozyskane z „własnych” nasion, które pobraliśmy z najlepszych pomidorów jedzonych w sezonie 2018 roku), ogórki szklarniowe i czerwoną paprykę i ostre papryczki chili . A bezpośrednio w gruncie mieliśmy: buraki, marchew, ogórki gruntowe, pory, dynię (kilka rodzajów), cukinię, masę ziół (bazylię, rozmaryn, pietruszkę naciową, szczypiorek, kolendrę, tymianek, szałwię, 3 rodzaje mięty), rukolę, sałatę lodową, szpinak nowozelandzki, truskawki, poziomki żółte (i czerwone), fasolkę szparagową (żółtą i zieloną).
Posadziliśmy też porzeczkę czarną i czerwoną, jeżynę i kilka nowych drzewek owocowych (nie wliczam w ten inwentarz drzewek i krzewów owocowych, które już BYŁY na działce, a były: maliny, borówki, czereśnia, antonówka, morela).
No więc jak się możesz domyślać, jako świeżutkie i pachnący pupcią niemowlaka debiutanci ogrodowi jaraliśmy się wszystkim głośno, cieplutko i kompletnie niedorzecznie.
Dlatego też stworzyłam rozpiskę, która pozwalała nam śledzić miesiąc po miesiącu ilość zbiorów pięciu warzyw, co do których byliśmy najbardziej ciekawi, ile tego wyprodukujemy i przejemy. Będzie ciekawie to porównać sobie z przyszłym rokiem 😍
2. Projektowanie (np. układu grządek)
Skoro już jesteśmy przy ogrodzie, o którym mogłabym pisać i gadać godzinami, to oczywistym jest, że myślenie wizualne można dziarsko wykorzystać do projektowania grządek (i właściwie CZEGOKOLWIEK). Kto choć odrobinę się do tego przymierzał albo wręcz ma to już za sobą (tak jak my), ten wie, że to nie jest tak banalne jak:
Aaaaa tam, dawaj Kryśka, wysiejmy coś tam jak popadnie w ten piach i urośnie jak wściekłe, a potem będziem szarpać te warzywa jak Reksio szynkę albo koty kocimiętkę!
No nie. To jest sporo roboty już na samym etapie planowania. Bo niektóre warzywa uwielbiają obok siebie rosnąć (np. cebula bardzo dobrze działa na truskawki!), a niektóre warzywa nie znoszą swojej obecności i wręcz źle wpływają na zbiory i siebie nawzajem (to trochę jak z ludźmi – obecność niektórych osób w promieniu kilku metrów ode mnie działa na mnie toksycznie i staję się wtedy złym człowiekiem 😂).
Więc zaopatrzona w tabele uprawy współrzędnej (czyli wiedzę o tzw. allelopatii), wiedzę o tym, co kiedy plonuje (a więc co będzie przedplonem, plonem głównym, a co poplonem) oraz uwzględniając płodozmian (część warzyw nie może rosnąć w ziemi, w której w zeszłym sezonie rosły konkretne warzywa!) oraz kierunki świata i to jak operuje po naszym ogrodzie słońce latem, zaprojektowałam w nadchodzącym sezonie 2020 plan zagospodarowania grządek, który będzie się zmieniał w ciągu następujących tygodni.
Na początku sezonu planowania wyglądał tak:
jasno-zielone pola są już zagospodarowane,
żółte miejsca są zaplanowane, ale wciąż do zrobienia,
a na biało są pozostałe miejsca, na które nie mam jeszcze pomysłu.
Duży zielony teren po prawej to trawnik 🙃)
Podczas, gdy realny stan grządek był wówczas taki (stan na 2020.03.17):
A dziś, kiedy oddaję tego posta do finalnej publikacji (2020.05.05), plan ze szkicem wygląda tak:
A realizacja planu tak:
A dla dociekliwych (jak się ma plan do realizacji) nawet tak (skupiłam się na rozpisaniu stanu tzw. grzundki, czyli największej grządki w kształcie litery U):
Nie ma takiej opcji, żeby zrobić to dobrze „w pamięci”, w wyobraźni. Trzeba to sobie porządnie rozrysować metodą prób i błędów. Zależności między tymi warzywami jest tak dużo, że – jak słowo daję – gdyby były zawody w Real-World Tetrisa XXI wieku, projektowanie warzywnika byłoby zdecydowanym liderem plebiscytu. Im więcej się tym zajmuję (a wkręciłam się bardzo, oj bardzo!), tym większy szacunek mam do rolników i ludzi zajmujących się tym zawodowo. Ilość tej wiedzy wydaje mi się być wręcz nieskończona! Prawie jak ta saga wpisów z serii „Myślenie wizualne w…”.
3. Excel z tabelą cięć
Moja pasja do ogrodnictwa zaczęła się wiosną 2019, kiedy wróciliśmy z Bartkiem z naszej wyprawy do Nowej Zelandii i Australii. Byliśmy zauroczeni tamtejszą zielenią i spektakularną (i często też niestety umierającą) naturą.
Niedługo potem natrafiłam w 216. odcinku podcastu Mała Wielka Firma na duet Michaliny i Grzegorza działających jako Zielone Pogotowie (ogrodomaniacy – obczajcie ich koniecznie, jeśli jeszcze nie znacie!). Praktycznie wszystko (albo 90% tego co wiem) o ogrodzie wiem od nich i dzięki nim. Grzegorz Majda (Pan Tata) i Michalina Trempała (Córka) wydali m.in. „Kalendarz cięcia drzew i krzewów”, z którego oczywiście korzystam, bo jest to potężna i niezbędna dawka wiedzy dla każdego posiadacza ogrodu. Ale pod kątem użyteczności (czyli tzw. user experience, UX) kalendarz kompletnie nie spełnia moich oczekiwań… Bardzo niewygodnie mi się z niego korzysta. Już tłumaczę, jak sobie z tym poradziłam używając myślenia wizualnego w Excelu.
Na początku zaznaczyłam sobie w drukowanym Kalendarzu na żółto drzewa i krzewy, które mamy w ogrodzie. Dzięki temu mogłam jednym rzutem oka zerknąć, gdzie są treści tak naprawdę dla mnie, no bo co mnie obchodzi cięcie oczaru albo kolkwicji, których nie mamy w ogrodzie, a już tym bardziej nie wiemy co to nawet jest. Z czasem nasadzeń zaczęło u nas przybywać, ale zawieruszyłam gdzieś mazak, którym pierwotnie zaznaczyłam, więc zaznaczenia były różne. A więc też nieczytelne. Co widać poniżej:
Plus, żeby się zorientować, kiedy tak naprawdę jest jakieś cięcie do zrobienia, musiałam przeszukiwać tą tabelę oczami wiersz po wierszu i kolumna po kolumnie… A to pochłania czas i jest bardzo upierdliwie. Uznałam, że potrzebuję to zrobić #Powojemu, i usprawnić to tak, żeby błyskawicznie odnajdywać informacje.
Nie jestem mistrzem Excela (np. nie umiem zrobić listy wielokrotnego wyboru w Excelu i widząc internetowe instruktaże, jak to zrobić, kompletnie poległam i uznałam, że nie tym razem!), ale wiedziałam, że nie muszę być mistrzem, żeby zrealizować proste potrzeby, jaką mam w dziedzinie cięć. Chciałam dwóch rzeczy:
- mieć tabelę z informacjami tylko i wyłącznie o NASZYCH nasadzeniach;
- chciałam to widzieć chronologicznie. Czyli co jest do wykonaniu w styczniu, co w lutym, co w marcu itd. Bo przecież nie myślę o zadaniach w ogrodzie drzewami czy krzewami („jestem jabłonią, co mi zrobisz w tym miesiącu w departamencie cięcia?”), ale właśnie miesiącami („jest marzec – co jest teraz do zrobienia?”)
I w ten sposób stworzyłam excela o widoku jak poniżej. Przepisałam wszystkie informacje w kolejności, w jakiej zrobiło to Zielone Pogotowie, ale to mnie nie satysfakcjonowało, bo nie widziałam w tym wystarczającego ładu i składu, a jak już wiesz, lubię takowy 🤪
Dlatego zrobiłam osobne zakładki na konkretne kategorie roślin i tam też porozmieszczałam wszystkie rośliny z naszego ogrodu (nadal zachowując jedną zakładkę ALL (backup) z pierwotną kolejnością z Kalendarza Cięcia Zielonego Pogotowia). Dzięki temu miałam wszystko uporządkowane tematycznie:
Dzięki temu, jak przyszedł marzec, to ja jednym rzutem oka widzę, co jest zaznaczone w kolumnie marca na zielono a więc co jest do zrobienia właśnie teraz. Przykładowo, oto co mogę się dowiedzieć na temat 3 drzew owocowych, które mamy w naszym ogrodzie (w marcu i lipcu, bo wtedy roboty jest najwięcej przy tych drzewach):
I mając taką przejrzystą tabelę, mogę spać spokojnie. Od razu widzę przy jakich drzewach jest robota (czyli zielone komórki z nazwami roślin). Następnym krokiem było przepisanie sobie tego hasłowo do Asany (tak, do zarządzania prywatnymi zadaniami także używam – razem z Bartkiem – Asany 😜):
I w codzienności nie odpalam tej przepastnej tabeli trzymanej na Dropboxie. Wchodzę do Asany i mam tam taska CIĘCIA W MARCU (z kalendarza cięć), gdzie mogę sobie te rzeczy łatwo odfajkowywać. I tak będzie co roku! 😎 Bo po cięciu każdej rośliny ustawiam zapętlone zadanie w Asanie do powtarzania co roku i w przyszłym marcu już nie muszę o tym pamiętać, Asana mi sama o tym przypomni! 😎
[I co? Ja? „Artystka”?! Proszę Was, Plażo (żeby nie powiedzieć #beachplease), jam jest Tolmix-Dobromir! Ryślicielka® – Inżynierka! A nie żadna Artystka. Proszę mi nie ubliżać poprzez niewłaściwie i niesłusznie dobraną etykietę.
A Jeśli nie rozumiesz nagłego wtrętu o artystce, to wróć koniecznie do wpisu o myśleniu wizualnym w domu]
4. Pomoc przy podlewaniu kwiatów
Wciąż się uczę. Zarówno prowadzenia ogrodu i warzywnika, jak również prowadzenia zieleni w domu. A jest co prowadzić, bo mamy w domu (na ten moment, czyli 5 maja 2020) ok. 155 doniczek z roślinami. Także nie mało! ☺️ Podlewaniem większości roślin w domu zajmuje się Bartek, a ja podlewam te w mojej pracowni (29 doniczek). Ale ni hu-hu nie jestem w stanie zapamiętać kto lubi często, kto rzadko, kto lubi mieć lekko wilgotno, a komu robić wręcz błotko, kogo zraszać, a kogo wycierać wilgotną ściereczką, a kogo broń boniu nie! No idzie zgłupieć, każda roślina ma swoje wymagania. A ja mam tylko jeden mózg, no dajcie spokój. Więc znów: mam też kilka pomocy wizualnych, które mi ułatwiają życie.
4. Rozpiski na ścianach
Po pierwsze: na ścianach w pięciu miejscach wiszą rozpiski w podstawowymi wytyczymi o tych roślinach. Żebym mogła sobie do nich zawsze zaglądać i się konsekwentnie o nich uczyć, zaznaczać tam, kiedy ostatnio podlałam daną rośliną i kiedy w związku z tym jest czas ją znów podlać:
5. Karteczki-wskaźniki
Po drugie: przy najbliższej chronologicznie dacie do podlania przyklejam kolorowe karteczki, żebym wiedziała, które są do podlania już całkiem niedługo:
6. Kropla wody na kalendarzu ściennym
Po trzecie, te daty zdiagnozowane jako najbliższe zaznaczam także na kalendarzu, który wisi po mojej prawicy przy biurku i na który zerkam przynajmniej raz dziennie, a więc jeśli zobaczę fioletową kroplę wody przy obecnym dniu wiem, że jakieś kwiaty są dziś do podlania 🙂 Maszeruję do rozpisek (patrz poprzednie zdjęcie) i podlewam te, które sobie sama zaznaczyłam do podlania mini-wskaźnikami. No Geniusz UX‑a Codzienności. Geniusz, powiadam.
7. Niespodzianka dla psychofanów
Po czwarte: o jeszcze jednej pomocy przy podlewaniu kwiatów mówiłam w moim wystąpieniu na konferencji Forum Liderów Innowacji, które to wystąpienie możesz zobaczyć poniżej. Obiecuję wręczyć jednego pomidora (lub inny owoc albo warzywo) z naszego ogrodu dla tych, którzy to wystąpienie obejrzą i prześlą mi screen udowadniający, że znaleźli stosowny slajd tematyczny dotyczący podlewania roślin 😜
Podsumowanie
Pozbierajmy to wszystko do kupy. Przy czym możemy w ogrodzie i domowej dżungli wykorzystać myślenie wizualne? Są to takie rzeczy jak:
- rozpiska zbiorów z warzywnika (zamiast próby zapamiętania tego)
- projektowanie grządek i nasadzeń (albo ogrodu!)
- wizualna tabela Excela pokazujący kalendarz cięcia (albo kalendarz nawożenia, szczepienia czy czego tam chcemy)
- rozpiski z wiedzą na ścianach pomocne przy podlewaniu kwiatów
- karteczki ze strzałkami wskazujące rośliny do najbliższego podlania
- karteczka z kroplą wody na kalendarzu ściennym
- (no dobra, zdradzę co nieco dla niecierpliwych, którzy jednak nie chcą oglądać mojej paszczy na podlinkowanym filmie, choć to przecież tylko 14 minut) – procedura podlewania kwiatów
Jak widać (o czym zresztą pisałam np. w tym wpisie) powyższe siedem przykładów jasno pokazuje, że w myśleniu wizualnym nie chodzi ani o rysowanie, ani tym bardziej o ł a d n e rysowanie, ale o mądre użycie wizualizacji, żeby pomagała nam w życiu. Jako wielka fanka komunikacji wizualnej i myślenia wizualnego wykorzystuję je w swoim codziennym życiu również w ogrodzie.
A jeśli leci Ci ślinka i nawet być chętnie sam/a się nauczył/a użycia myślenia wizualnego, to zapraszam do mojego sklepu, gdzie znajdziesz i szkolenia, i e‑booki, i produkty, które mogą Ci w tym pomóc 🙂
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, nie zapomnij przeczytać także: