W tym wpisie opowiem Ci o moim ukochanym zwyczaju codziennego rysowania w Cudowniku („dzienniku cudów codziennych”), przedstawię krótką historię jego powstania i opowiem, dlaczego to robię CODZIENNIE od 1 stycznia 2015 roku. Dowiesz się też, jak ludzie na niego reagują (poznając tym samym najczęstsze obiekcje wobec idei codziennego rysowania w dzienniku), oraz co dokładnie rysuję w Cudowniku. W kolejnych wpisach z tej serii dowiesz się także o korzyściach, jakie płyną z regularnego uzupełniania swojego rysunkowego dziennika (część 2) oraz poznasz alternatywne sposoby na codzienną praktykę (część 3).
Co to jest Cudownik?
Od 1 stycznia 2015 roku rysuję codziennie podsumowanie każdego dnia. Robię to zawsze w notesie formatu A6 firmy Leuchtturm1917 (do kupienia np. na Maluje.pl i w Wariackich Papierach) i jeden taki notes wystarcza dokładnie na pół roku (gdzie każda strona jest zarysowana dwustronnie). To tej pory (w chwili pisania tego postu jest styczeń 2017) zapełniłam już 4 tomy swoich zapisków i aktualnie prowadzę tom 5., czyli ten fioletowy (pierwsze półrocze 2017).
Rysowanie w Cudowniku – jak nazywam te notesy – to jest jeden z moich najulubieńszych rytuałów dnia. Co więcej: to także hołubiony przeze mnie nawyk, w zasadzie jedyny, który udaje mi się tak długo utrzymać ;P
W filmie poniżej możesz zobaczyć, jak przebiega rysowanie w nim:
Czy rzeczywiście rysuję CODZIENNIE?
Przez całe 2 lata rysowania każdy dzień został przeze mnie udokumentowany. Są tylko dwa wyjątki:
- Pięciotygodniowy wyjazd do USA w 2015 (okres 7 lipca – 10 sierpnia 2015). Wszystkie strony są „odliczone” i puste, zostawione na wypadek, gdybym kiedyś postanowiła je uzupełnić. Dlaczego wtedy nie rysowałam? Ponieważ rysowałam w innym notesie, w Dzienniku Podróży, gdzie wypróbowywałam inną formę rysowania: rysowania szybkiego, bez planowania, bez dbałości o szczegóły. Trochę takie robienie szybkich rysunkowych „zdjęć” tego, co chcę uchwycić z podróży. Cały dziennik dostępny jest do ściągnięcia tutaj. (a to nie lada gratka – 130 stron moich nigdy wcześniej nie publikowanych rysunków!)
- 5 spośród 7 dni pobytu w Lizbonie (okres 9 lutego – 14 lutego 2016). Do tej pory mam na brudno wynotowane rzeczy, które się danego dnia wydarzyły i obiecałam sobie je kiedyś uzupełnić. Ogólna obserwacja, jaką mam jest taka, że w trakcie urlopów jest mi trudniej na bieżąco rysować w Cudowniku 🙂
Dlaczego to robię? – historia powstania Cudownika
Mój pomysł na rysowanie w Cudowniku wziął się z tego, że padłam ofiarą kilku inspiracji. Poniżej dwie najważniejsze:
#100happydays
Ukończona przeze mnie już dawno inicjatywa #100happydays, o której założeniach więcej można przeczytać na stronie www.100happydays.com. Inicjatywa bazuje na poczuciu wdzięczności za to, co nam się przytrafia i zmusza uczestników programu do tego, aby codziennie przez 100 następujących po sobie dni zebrać (dla samego siebie, albo w mediach społecznościowych) jedną rzecz, za którą jest się wdzięcznym, która nas ucieszyła (w formie zdjęcia albo samego opisu). Praktykowanie codziennego poczucia wdzięczności bardzo ugruntowało moją zdolność do odnajdywania szczęścia w małym rzeczach: w tym, że wąchałam zapachy nadchodzącej wiosny, w tym, że poszłam na spacer z Michałem z nowym prezentem urodzinowym w postaci testowanych po raz pierwszy kulek gejszy, czy w tym, że narysowałam przepis na placki.
Ja swój program prowadziłam w okresie 5 stycznia 2013 – 24 maja 2013, czyli nawet nie przez 100 dni, ale przez 141 dni (szczęście uzależnia!) na moim prywatnym profilu na Facbooku. Najczęściej dokumentowałam program w postaci jednego wiodącego zdjęcia, a do tego dorzucałam opis tego, co mnie ucieszyło. To rzadko kiedy była jedna rzecz – z czasem mój radar na szczęście bardzo się wyostrzył (właśnie dzięki praktykowaniu). Nauczyłam się dzięki programowi #100happydays, że to właśnie regularność codziennej praktyki ma kolosalne znaczenie w kontekście naszych nawyków, zachowań i zmiany postawy. Kilka lat później zresztą PRAKTYKA zajęła bardzo ważne miejsce w moim autorskim modelu umiejętności PET, który promuję na moich szkoleniach.
Twórcza kradzież logbooka Austina Kleona
Książka Austina Kleona „Twórcza Kradzież” (tutaj znajdziesz moje streszczenie jego książki) i jego pomysł na prowadzenie codziennego logbooka. Czym jest logbook? Notes, do którego Austin się „loguje” i zapisuje tam, co robił danego dnia. A ponieważ Austin jest także autorem książki „Twórcza kradzież” nawołującej do… – tak, tak! – twórczego kradnięcia ciekawych pomysłów, to właśnie ja podkradłam od niego pomysł codziennego rysowania.
W moich happydays’ach najczęściej królowały zdjęcia, choć zdarzały się też rysunki. A skorom Ryśliciel®, i podobało mi się zbieranie przyjemności z każdego dnia, to z hybrydy 100 dni szczęścia oraz Austinowego logbooka wziął się właśnie Cudownik – dziennik rysunkowych cudów codziennych 🙂 i w przeciwieństwie do logbooka Austina Kleona, w 95% przypadków jest jednak kolorowy. Dlaczego? Sami zobaczcie poniżej 🙂
Początki Cudownika
Co ciekawe – w pierwszych stronach mojego Cudownika wzorowałam się na stylu Austina uznając, że skoro mądra głowa tego świata, czyli autor „Twórczej Kradzieży”, dokładnie tak rysuje w swoim lobbooku, to znaczy, że tak „trzeba”. Wszystko zmieniło się, kiedy przyszły do mnie nowe mazaki firmy Neuland® (5 stycznia 2015) i kiedy zdążyłam się już znudzić tym samym układem strony. Potrzebowałam odmiany i zaczęłam testować schematy i struktury rysunku.
(jeśli jesteś ciekaw, jak wyglądają moje Cudowniki „na żywo”, zapraszam na mój kanał na YouTube, gdzie znajdziesz całą playlistę poświęconą Cudownikom)
Reakcje na Cudownik
Ludzi, którzy oglądają osobiście moje Cudowniki (są dostępne na stronie www.cudownik.pl), można podzielić na cztery kategorie ludzi:
- Ludzie NIECODZIENNI, którzy twierdzą „ale ja to bym tak nie mogła/mógł codziennie!”
- Ludzie BEZ ZEGARKÓW, którzy mówią „ale ja to bym nie miał czasu na coś takiego!”
- Ludzie STAROBIDNI, którzy twierdzą „ale w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego – nie byłoby co tam rysować!”
- Ludzie BEZWYMÓWKOWI, którzy nawet jeśli mają w sobie drobiny poprzednich obiekcji (1, 2, 3), to podchwytują pomysł i zaczynają prowadzić swoje dzienniki rysunkowe.
(oczywiście powyższy zabarwiony nutką ironii podział jest sztuczny i zupełnie umowny, ponieważ jak wiemy, ludzi nie da się podzielić na żadne stałe, sztywne i niezmienne kategorie. Ludzi da się podzielić na ponad 7 miliardów kategorii, czyli tyle, ile jest ludzi na świecie)
Po co nam ten podział? Daj sobie chwilę, droga Czytelniczko i Czytelniku, na refleksję: w której jesteś kategorii ludzi? 🙂 Zapamiętaj swoją odpowiedź. Zaraz do tego wrócimy.
Co się znajduje w moim Cudowniku?
Opowiadając ludziom o moim zwyczaju rysowania w Cudowniku zawsze też podkreślam, że to, jakie treści umieszczamy w naszych codziennych zapiskach zależy od nas i to wcale nie musi być to, co ja wybrałam do rysowania w moim dzienniku rysunkowym. Ja przyjęłam, że Cudownik to „zbiór cudów codziennych”, gdzie zbieram to, co mi się przydarzyło danego dnia i co chcę uwiecznić. W większości przypadków jest to dość dokładny – czasem dziennikarski wręcz – zapis przebiegu dnia. Choć i od tej reguły są wyjątki: zdarzają i się dni, które zamykam w jednej ogólnej, oszczędnej wizualizacji – poniżej przykłady.
Zatem co najczęściej znajduje się w moim Cudowniku? Popatrzmy na pierwsze lepsze dni z tomu 4.:
- (29.10.16): Dokładne cytaty czy śmieszne / ważne teksty, jakie tego dnia usłyszałam (albo sama wypowiedziałam)
- (29.10.16): Mini-osiągnięcia czy małe radości (takie jak ugotowanie obiadu czy obejrzenie filmu)
- (14.08.16): widoki i obrazy, jakie zapadły mi w pamięci
- (4.08.16): przedmioty, które zrobiły na mnie wrażenie, albo które kupiłam
- (10.09.16): nazwy miejsc, które odwiedziłam i chcę zapamiętać
Jestem przekonana – szczególnie jako „Absolwent Programu #100happydays” – że każdy z nas znajdzie w swojej codzienności choćby jedną małą rzecz, za którą jest wdzięczny, która go ucieszyła, zaintrygowała, czy po prostu zapadła mu w pamięć. A nawet jeśli aktualnie w Twoim życiu – któż nie miewa takich epizodów? – trwa gorszy okres (jesteś na wypowiedzeniu, w Twojej rodzinie czy gronie bliskich ktoś choruje albo umarł, zakończyłaś/eś długi związek itp.), to negatywne emocje Tobie towarzyszące są tak samo ważne jak te pozytywne. Nie cenzuruj ich. Możesz im dać upust w swoich codziennych zapiskach. Powiem więcej: właśnie szczególnie, jeśli w Twoim życiu jest teraz trudniej, to tym bardziej powinnaś/powinieneś je rysować. Wówczas będzie to miało jeszcze większą moc terapeutyczną (co przywodzi mi na myśl przykład jednej mojej znajomej, Ani, która w swoich codziennych zapiskach zmagała się z poważnymi chorobami i śmierciami w rodzinie na przestrzeni wielu miesięcy. Pamiętam, jak pisała na Facebooku, że te zapiski przywracają jej równowagę i pozwalają znaleźć drobiny codzienności.
Nie przekonałam Cię?
No ale załóżmy, że jeszcze jesteś nieprzekonana / nieprzekonany. Nadal potrzebujesz argumentów przemawiających „za”. No to jedziemy! Zapraszam do lektury drugiej części sagi o Cudowniku 🙂
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, nie zapomnij przeczytać także: