W okresie od 1 stycznia 2015 do 19 marca 2019 (czyli przez ponad 4 lata) prowadziłam Cudownik, czyli mój ukochany dziennik rysunkowy z podsumowaniami każdego dnia (więcej o Cudowniku chociażby u mnie na blogu tutaj albo na Cudownik.pl). Sprawiało mi to wielką radochę, dawało potężną satysfakcję i było bezdyskusyjnym i obiektywnym świadectwem doskonalenia mojej umiejętności rysowania. Jakiś czas temu, czyli właśnie w marcu 2019 poczułam bardzo mocno, że formuła rysowania podsumowania niemal każdego przeżytego dnia się jednak dla mnie wyczerpała i porzuciłam ją (z mieszanką smutku ale i pełnego wdzięczności pogodzenia z tą decyzją) na rzecz innej pasji, czyli ogrodnictwa 😛 Jak sama o sobie mówię – nie wychodzę z ziemi 😉 Ale nie o ogrodzie teraz.
O ile nie czuję już potrzeby rysowania podsumowania każdego dnia, o tyle nadal jest bliska mojemu sercu idea PODSUMOWYWANIA. Dlatego też (i tym wpisem składam także publiczną deklarację i samozwańcze zaprzysiężenie przed większym gronem) będę robić rysunkowe podsumowania miesięczne w moim cudowniczym stylu 🙂
I choć oczywiście największą korzyść niesie to mnie samej (bo to taki Cudownik, ale w wersji jednokartkowego przeglądu całego miesiąca), jako że lubię łączyć przyjemne z pożytecznym i szukać podwójnych zastosowań moich poczynań, pomyślałam, że mogę tymi podsumowaniami przynieść także korzyść moim Czytelnikom, którzy aż do tej linijki nie mogą się otrząsnąć z informacji, że nie rysuję już w moim uroczym Cudowniku wielkości dłoni jedenastolatki dłonią wielkości dłoni jedenastolatki 😉
Jaką może mieć korzyść z moich podsumowań ktoś inny niż ja sama, czyli Ty, Czytelniczko i Czytelniku?
Otóż każdorazowo:
- będę te podsumowania publikować na moim blogu (czego nie robiłam z Cudownikiem „codziennym”),
- rozbijać te podsumowania na mniejsze kawałki,
- i demaskować użyte przeze mnie patenty, czyli zdradzać moje rysunkowe sztuczki (trochę jak w inicjatywie #cudownikw3lata), po to, żebyście sami mogli je zastosować przy swoim rysowaniu.
Żeby już jednak nie przynudzać, przechodzę od słów do czynów, bo przecież kobieto, kto by tyle czytał wodolejczego wstępu 😉
Sztuczka rysunkowa #1 – proces myślenia wizualnego
Często jestem pytana o to, jak przygotować rysunek od szkicu do gotowca. Jakie kroki przechodzę po kolei? Pisałam już o tym lata świetlne temu we wpisie przy okazji tworzenia rysunkowego prezentu dla nieznanego mi Trzydziestolatka (wpis tutaj). W zasadzie każdorazowo jest to tzw. proces myślenia wizualnego, który bardzo sprawnie wyłożył w swoich książkach Dan Roam (patrz – zobacz – wyobraź sobie – pokaż). Jak – w najdrobniejszych szczegółach – ten proces przebiegł w przypadku tego konkretnie zadania?
PATRZ – czyli analiza
To nie jest tak, że 1 lipca, po zakończeniu miesiąca usiadłam i przez kilka godzin głowiłam się i przypominałam sobie, co takiego wydarzyło się poprzez poprzedni miesiąc. Mam to już zawczasu spisane. W Asanie mam odpowiednie zadanie i tam na bieżąco przez cały miesiąc wpisuję najważniejsze elementy, które będę chciała umieścić w podsumowaniu. Pierwszym etapem jest więc przyjrzenie się temu, co tam jest, a czego brakuje (np. w tej „notatce na brudno” w Asanie nie było moich wszystkich zleceń, więc zaczerpnęłam te informacje z mojego Google Calendar’a, jednego z podstawowych narzędzi, na jakich pracuję).
ZOBACZ – czyli synteza
Przeczytawszy całą notatkę z Asany dokonuję stosownego podziału na mniejsze grupy. Jakie widzę kategorie? Jak mogę te informacje pogrupować? Czy mam zdjęcie, jakim mogę okrasić dany element, czy będę raczej robiła samodzielny rysunek? (Co do narzędzi – tu akurat pracowałam w aplikacji iA Writer na moim iPadzie). W efekcie pogrupowałam informacje na kilka kategorii (poniżej 2 wybrane) i każdej informacji przypisałam hasło RYS albo FOTO w zależności od decyzji co do tego, jakiej użyję wizualizacji.
WYOBRAŹ SOBIE – czyli szkic
Mając przygotowane „mięso” czyli wsad do rysowania, zaczęłam bawić się wizją tego, jak mogłoby to wyglądać. Bardzo często takie wyobrażanie odbywa się na kartce w formie szkiców, ale tu akurat szkicowałam w głowie (ten etap wyobrażeniowy często mi wystarcza – robił tak zresztą człowiek, któremu nie dorastam do początku paznokcia u nogi, Nicola Tesla, co można zobaczyć w tym filmie). Zdecydowałam, że to będzie dłuuuugi (czy właściwie wysoki) arkusz, dzięki czemu będę mogła pociąć go na blogu na mniejsze kawałki. Będzie koszmarnie nieczytelny na Facebooku i Instagramie, co odczytywałam jako doskonały argument, żeby tym bardziej przekierowywać ludzi na mojego bloga i właśnie NIE umieszczać całego rysunku w social mediach. Szczwana ja! 😉
Do tego wiedząc, że jedna z sekcji rysunku to treści bardzo prywatne i wymagające cenzury, zdecydowałam, że umieszczę je na samym dole rysunku, żeby było mi jak najłatwiej odciąć ten fragment przy publikacji w sieci. Narysowałam zatem szkic w programie Procreate, który w miniaturze można zobaczyć poniżej.
Kolejnym krokiem fazy „wyobraź sobie” było naniesienie napisów czcionką systemową Gunny Rewritten w programie Photoshop (niestety iPadowy Procreate nie ma – jeszcze? – takie funkcji) oraz dokładanie zdjęć w wysokiej rozdzielczości tam, gdzie wymagał tego projekt.
POKAŻ – czyli gotowiec
Ostatnim etapem było oczywiście finalne wykończenie rysunku. Czyli plik .psd z naniesionymi w Photoshopie napisami i zdjęciami eksportowałam na nowo do Procreate, gdzie wykonałam finalną obróbkę graficzną, dorysowałam brakujące elementy itd. Plik finalny (ze wspominaną już cenzurą moich bardzo prywatnych treści a także szczegółów zleceń, których nie mogę publikować) wygląda zatem tak:
No dobra, to jedziemy dalej z pozostałymi sztuczkami. Zaczniemy od samego tytułu oraz sekcji „Nasza Kuchenna Tablica donosi tak”. Jakich sztuczek użyłam w tym fragmencie?
Sztuczka rysunkowa #2 – używaj gotowców
Jest mi bardzo bliska idea recyclingu i upcyklingu, w tym recycling i upcyckling rysunków 🙂 Dlatego właśnie wrzuciłam tu zdjęcie naszej kuchennej czarnej tablicy kredowej, na której wspólnie z Bartkiem rysujemy w czasie trwania całego miesiąca różne ciekawostki z każdego miesiąca. Mogłabym oczywiście je przerysować z tablicy na moją planszę z podsumowaniem… Ale… PO CO? Szkoda mi czasu. Dlatego wykorzystuję coś, co już mam 🙂 Podobnie rzecz się ma z tym, że zamiast wszystko od zera rysować, to wykorzystałam przy tym podsumowania zdjęcia oraz moje InstaStories (do których śledzenia serdecznie zapraszam!).
Sztuczka rysunkowa #3 – spójność kolorystyczna
Zawsze zależy mi na czytelności rysunku dlatego dbam o spójność kolorystyczną. Tutaj zdecydowałam, że cała plansza będzie w kolorach, w jakich planuję wykonanie mojej nowej strony www, czyli:
Dlatego też w nagłówku tytułowym (czerwiec 2019) wprowadziłam niemalże wszystkie te kolory bawiąc się jedną z ciekawych końcówek w programie Procreate (co widać na zbliżeniu na wizualizacjach w sztuczce numer cztery).
Sztuczka rysunkowa #4 – czarna obramówka
Po wykonaniu tytułowego napisu na różowym tle uznałam, że jest to za mało czytelne, trochę rozmydlone, nie w moim stylu:
Dlatego dodałam cienką czarną obramówkę, która niemal zawsze poprawia czytelność napisu/ rysunku bo wzmacnia kontrast. Ja osobiście wolę taki właśnie efekt
Idziemy dalej do sekcji „Duże szczęścia”.
Sztuczka rysunkowa #5 – myślenie i rysowanie warstwami
Moim pierwszym programem, w którym uczyłam się rysować digitalowo był Photoshop (co jest wielkim wyzwaniem, bo Photoshop jest mniej więcej tak intuicyjny, jak system sprzedaży biletów w warszawskiej komunikacji miejskiej, czyli #CoZaBadziew i #KtoToProjektowałDoCholery). Jednak wielką korzyścią z wyrośnięcia na Photoshopie jest to, że umiem „myśleć” warstwami i często to wykorzystuję na rysunku. Dzięki temu mam wybór: mogę umieszczać elementy rysunku wobec siebie w sposób – nazwijmy to – sterylny (nie stykają się brzegami), albo warstwowo (nachodzą na siebie):
Sztuczka rysunkowa #6 – blade kolory dla dymków
Na podsumowaniu czerwca 2019 na skutek tego, że są umieszczone nie tylko rysunki, ale i zdjęcia, jest już wystarczająco dużo kolorów. Dlatego tym rozważniej je dobieram. Stąd też dymki z tekstami (choć w pierwotnym założeniu miały być w ogóle – co widać na szkicu całej planszy – jaskraworóżowe) są nie jaskrawozielone, ale bladozielone. Dlaczego są blade zamiast być w jaskrawych, nasyconych kolorach? Dlatego, że jaskrawozielone dymki w moich oczach były zdecydowanie zbyt krzykliwe i za bardzo odciągały uwagę od zdjęć i rysunków, a to właśnie rysunki mają w pierwszej kolejności przyciągać widza. Dlatego stosuję blade odpowiedniki kolorów tam, gdzie chcę, żeby treści były nieco w tle i żeby nie dopuścić do zdominowania reszty ilustracji tymi właśnie jaskrawymi kolorami. Dla porównania – poniżej można zobaczyć to samo, ale z jaskrawozielonymi dymkami. Jest co prawda weselej i żywiej, ale cała ilustracja z tak dużą ilością jaskrawej zieleni nie wyglądała według mnie zbyt czytelnie.
Idziemy dalej – do małych szczęść.
Sztuczka rysunkowa #7 - zasłanianie części rysunku
Jak widać przy wzmiance o serialu Game of Thrones, ukryłam numery oglądanych sezonów (siódemka i ósemka) za dymkiem z treścią. Bardzo celowy zabieg. Dlaczego tak zrobiłam? Żeby nie marnować za dużo miejsca 🙂 Cyfry te są napisane tak sprytnie, że każdy kto umie pisać i czytać widzi w tym 7 i 8 (a przynajmniej na to liczę). Często bawię się takim zabiegiem, żeby oszczędzać miejsce na planszy. Pomaga w tym oczywiście zdolność naszego mózgu do dopowiadania sobie tej zasłoniętej części 😉
Sztuczka rysunkowa #8 – rysowanie roweru
Na moich szkoleniach (tu kalendarium, jeśliś napalona/y na takowe) jest taki moment, kiedy proszę uczestników o podanie mi pojęć, które chcieliby umieć narysować. Proszę jedynie uczestników, żeby to były słowa z kategorii „zwierzęta i/lub przedmioty”. Obok psa, kota i konia, rower to jest jedna z najczęstszych potrzeb. Ludzie chcą umieć narysować rower 😉 Dlatego przybywam z podpowiedzą. To są moje 2 najczęstsze sposoby. Pierwszy, bardziej ambitny, bazuje na technice rysowania kształtami (kropka, kreska, trójkąt, kwadrat, koło) a drugi, łatwiejszy, na… małym oszustwie, złudzeniu i rysowaniu czegoś, co nam w istocie dopełnia kontekst roweru ;P
Sztuczka rysunkowa #9 – perspektywa rysowania
Zanim zdecyduję się przyłożyć mazak do papieru (czy w tym wypadku Apple Pencila do szyby powierzchni mojego iPada Pro), szukam w głowie najlepszej perspektywy, w jakiej będzie pokazać to, co chcę pokazać. Widać to wyraźnie na przykładzie narysowanego stołeczka oraz naszego ogrodowego grilla.
Kultowy stołek BEKVÄM z IKEA zdecydowałam się narysować z półprofilu, dlatego, że rysowany „od przodu w 3D” albo tym bardziej „od przodu (ale jedynie) w 2D” jak na moje oko nie był zbyt czytelny i rozpoznawalny. Nie musiałam się temu taboretowi ze schodkiem specjalnie przyglądać: skręciłam w życiu 3 takie stołki, więc mam je dobrze wgrane w swoją wyobraźnię i rysowałam je po prostu z pamięci (po raz pierwszy w życiu zresztą).
Z kolei naszego grilla narysowałam od przodu w trójwymiarze. Czyli posiada szerokość i wysokość, i głębokość. Rysowanie go z półprofilu byłoby kompletnym przekombinowaniem i byłoby zwyczajnie trudniejsze. A ja sobie bardzo lubię ułatwiać życie, zamiast sobie je utrudniać. Ważne, że tu nie ma stałej reguły – to nie jest tak, że wszystkie stołki (albo rzeczy z drewna) lepiej jest rysować z półprofilu, a wszystkie urządzenia ogrodowe, urządzenia do przygotowywania jedzenia, albo po prostu metalowe należy rysować od przodu w trójwymiarze… 😉 Powiedziałabym, że to za każdym razem ZALEŻY i należy sobie wybrać najłatwiejszą perspektywę, która jednocześnie najlepiej odda esencję tego, co rysujemy 🙂
Idźmy do kolejnego fragmentu podsumowania, czyli miejsca, gdzie podsumowuję nietypowe inicjatywy zawodowe podjęte w czerwcu:
Sztuczka rysunkowa #10 – oszczędne używanie dodatkowych kolorów
W sztuczce numer 3 mówiłam o spójności kolorystycznej. Założyłam sobie, że będę używać tylko czarnego i szarego, a do tego trzech „kolorów kolorowych” czyli turkusowego, jaskrawozielonego oraz różowego (wraz z ich rozbielonymi, bladymi kompanami). Jak było widać w punkcie 9, na tym podsumowaniu użyłam jednak przy rysowaniu stołeczka koloru beżowego / cielistego czy też drewnianego (jak zwał, tak zwał) 😉 Krótko mówiąc użyłam czegoś, co wykracza poza moją minimalistyczną paletę barw! Trudno byłoby mi bowiem skutecznie i przekonująco narysować to, że drewniany, sosnowy stołeczek został przeze mnie pofarbowany na czarno. Dopiero przez kontrast między tym jasnym beżem a czernią staje się to bardzo smakowite i niezwykle obrazowe. Ale co najistotniejsze w tej sztuczce: jak już wprowadziłam jeden dodatkowy kolor w postaci tego jasnego drewna, to potem konsekwentnie go wplatałam w miejsca, gdzie tak delikatny kolor mógłby się przydać. Widać ten sam beż na kolorze kupy (tak, powiedziałam kupa) przy ósmym sezonie Gry o Tron, kolorze podłogi, szufladzie z robalami czy we „wstędze” w której piszę o mojej Prawej Ręce w Stanach. Zatem jeśli już pojawia mi się jakiś kolor dodatkowy (jak przy stołeczku), to potem wplatam go w innych miejscach (zamiast np. rysować brązowy aromatyczny stolec albo podłogę w jeszcze innym odcieniu drewna).
Sztuczka rysunkowa #11 ‑zarządzanie powietrzem
Na rysunku zarządzam tym, co jest (rysunek, zdjęcia, tekst i wszystko to, co wychodzi spod mojej ręki), ale też tym, czego nie ma… Czyli, jak ja to mówię – zarządzam powietrzem. Zarządzam pustą kartką. Tak operuję przestrzenią między kolejnymi rysunkami, żeby było oczywiste dla widza, co jest elementem numer jeden, numer dwa i elementem numer trzy. Tutaj jak widać to ta środkowa informacja była najbardziej „pojemna”, bo składała się z trzech większych bloków. Jednak są one na tyle blisko siebie, że wiadomo, że zarówno dymek zaczynający się od słów „Jestem w kapitule”, jak i obydwa zdjęcia zrobione 13 czerwca dotyczą tej samej grupy informacji.
Gdybym niezbyt rozważnie wykorzystała pustą przestrzeń (czyli nie zarządziła powietrzem), oto jak ten rysunek mógłby wyglądać. Byłoby o wiele trudniej złapać, który element należy do czego. Porównaj sobie przykład w różowej ramce (czyli antyprzykład) z tym w zielonej ramce (czyli jak to finalnie zrobiłam) 🙂
Co dalej? Dalej mamy sekcję, w której robię podsumowanie rysunkowe moich czterech w tym miesiącu zleceń graphic recordingowych. A to oznacza sztuczkę numer 12:
Sztuczka rysunkowa #12 ‑konsekwencja (m.in. kolorystyczna)
Jednym ze słów, jakimi lubię na moich szkolenia szastać na lewo i prawo, a potem w górę i w dół, jest słowo KONSEKWENCJA. Wbijam to uczestnikom do głowy niczym konsultanci telefoniczni formułkę „przyzna Pani, że…”.
Konsekwencja (nie tylko kolorystyczna) na rysunku to klucz do jego czytelności. Jak już zdecydowałam, że coś na rysunku jest w jakimś kolorze (np. daty w różowych kwadratach o zaokrąglonych brzegach), to konsekwentnie się tego trzymam. Miasta były pisane na zielonym tle, hasztagi czy inne hasła specjalne (takie jak Klienci) na turkusowo, a wszystkie dymki bladozielone. Gdybym zmieniała to każdorazowo, zrobiłaby się bolesna dla oczy kakofonia. A tego nie lubimy (choć oczywiście, jak to mawiała moja babcia: „jeden lubi śledzie, a drugi jak mu z gęby jedzie”, więc możliwe, że ktoś z Was taką kakofonię lubi i ma do tego pełne prawo). Ja uważam, że co za dużo to nie zdrowo i takie kolorystyczne rozwiązania nie są dla mnie, bo rysunek jest co prawda kolorowy i wesoły, ale wcale ta wielokolorowość nie pomaga w czytelności i rozumieniu:
Co tam dalej widzimy w tym podsumowaniu? Sekcja kolejna, czyli na temat moich siedmiu w tym miesiącu szkoleń:
Zarzekałam się, że wbijam uczestnikom do głowy hasło KONSEKWENCJA. A i owszem…! Wystąpi ono ponownie, tym razem w innej sztuczce rysunkowej:
Sztuczka rysunkowa #13 ‑konsekwentne użycie pojemników
Na fragmencie ze szkoleniami widać to bardzo wyraźnie. Każde zdjęcie jest w identycznym „pojemniku” (kreski wystające ponad róg zdjęcia). I znów – żebyś poczuł/a różnicę, zobacz, jak wyglądałoby to zrobione w patchworkowym namnożeniu 7 różnych pojemników.
No niby ciekawie. Ale czy czasem nie jest przerostem formy nad treścią? Cytując youtubowego klasyka #KomuToPotrzebne?!
Sztuczka rysunkowa #14 – wykorzystanie „nieużytku”
Tak jak lubię mądre wykorzystanie pustej przestrzeni na rysunku (sztuczka 11 – zarządzanie powietrzem), tak lubię też wykorzystywać „nieużytki” na rysunku. Co mam na myśli? Przyjrzyj się przestrzeni dotyczącej szkolenia z 21 czerwca. Na zdjęciu widać mnie siedzącą na krześle, wpatrzoną w to, co trzymam na wysokości – powiedzmy – swojego pępka, a mianowicie w urocze (wg mnie) zwierzątko trzymane w dłoniach. Powietrza wokół tego zdjęcia miałam już jednak mało, a koniecznie chciałam napisać, jak się nazywa to zwierzę („Pani Straszyk”). Wykorzystałam zatem ten fragment zdjęcia, który mogłam wykorzystać zupełnie bez strat na znaczeniu czy czytelności całości.
Co więcej: mam wrażenie, że ten zabieg jeszcze bardziej pomógł widzowi zobaczyć to, na co rzeczywiście ma patrzeć. Bo dzięki sprytnemu „złudzeniu” patrzę najpierw na napis Pani Straszyk, a potem właśnie na Panią Straszyk (choć brzmi to niewiarygodnie, to zwierzę serio tak się nazywa, wiesz, jak ośmiornica, szczur albo alpaka).
No to pora na ostatnią sztuczkę w tym wpisie, która jest akurat w sekcji z innymi, mniej radosnymi smakami z życia:
Sztuczka rysunkowa #15 – kalkowanie
Kto z Was jak, był dzieciakiem, kalkował rysunki na papierze śniadaniowym, ręka w górę! No ja kalkowałam, nie będę ściemniać 😛 Toż to #TwórczaKradzież, ale w najlepszym wydaniu (przy okazji – polecam wpis o książce Austina Kleona „Twórcza Kradzież”)! Bowiem wzmacniamy pamięć mięśniową i uczymy się rysowanego kształtu w trakcie jego kopiowania. Rysowanie w digitalu daję tą cudowną korzyść, że nie trzeba ani papieru, ani ołówka, ani rysowania tego samego dwa razy (z czego raz w lustrzanym odbiciu). Wystarczy sobie pobrać zdjęcie czegoś bardziej skomplikowanego (jak na przykład samochód) i przekalkować go na nowej warstwie położonej na warstwie naszego oryginału 😀 Stara sztuczka rysowników, którzy umieją w warstwy! Dlatego warto umieć w warstwy (o czym już pisałam przy okazji sztuczki numer 5).
Podsumowując:
Jak widzisz, rysowanie podsumowań miesięcznych może być ciekawą alternatywą dla codziennego rysowania w Cudowniku 🙂 Robisz to raz w miesiącu, a nie codziennie, choć nie ukrywam, że narysowanie tego wszystkiego (plus jeszcze napisanie tego wpisu na blogu wraz z dodatkowymi rysunkami) zajęło mi kilkanaście godzin mojego czasu, czyli i tak więcej niż zajmuje rysowanie 30 osobnych dni ;P (Jeśliś dociekliwa/y: narysowanie jednej strony w Cudowniku licząc absolutnie maksymalny czas, zajmowało mi ok. 20 minut. Czyli 20 minut x 30 dni to 600 minut, a to 10 godzin rysowania).
Przy rysowaniu takich podsumowań (albo, właściwie, czegokolwiek) możesz zastosować wspominane przeze mnie sztuczki rysunkowe, czyli:
- proces myślenia wizualnego
- używanie gotowców
- spójność kolorystyczna
- czarna obramówka
- myślenie i rysowanie warstwami
- blade kolory dla dymków
- zasłanianie części rysunku
- #drawinghack – jak narysować rower
- perspektywa rysowania
- oszczędne używanie dodatkowych kolorów
- zarządzanie powietrzem
- konsekwencja (m.in. kolorystyczna)
- konsekwentne użycie pojemników
- wykorzystanie nieużytku
- kalkowanie
Jak Ci się podobają takie sztuczki? Która jest dla Ciebie najbardziej odkrywcza? Podziel się w komentarzu! 🙂
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, nie zapomnij przeczytać także wpisów, o których wspominałam w treści (w kolejności pojawiania się):
- Prezent dla Trzydziestolatka
- Cudownik, czyli rysunkowy dziennik (cz.1) – podstawowe informacje
- Twórcza kradzież, czyli dziesięć przykazań kreatywności
Albo jeszcze innych postów, o których nie wspominałam, ale mogą Cię zainteresować tematycznie: