Ciąg dalszy mojej zdecydowanie najbardziej absurdalnej i abstrakcyjnej wyprawy trenerskiej
(część 1 – tutaj)
Jestem znanym w moim towarzystwie Zbieraczem Atomów Pozytywu czy też „Mega Zacieszem Życiowym” (jak to kiedyś napisała na moim FB Kasia T.), dlatego ciekawe sytuacje zdarzają mi się na co dzień oraz – chyba szczególnie – w podróży. Mam wtedy jeszcze bardziej otwarty umysł 🙂
1. OSWAJANIE PRYSZNICA
Kiedy jestem pod prysznicem po jakichś 3 minutach gaśnie światło. Jedyne światło jakie widzę to poświata z komputera przygrywającego mi w WC, zagłuszającego biesiadę wszelaką (jest bowiem wieczor 20.12.12 i ekipa do jutrzejszego przeszkolenia bawi się w najlepsze). Po głowie krząta się wspomnienie (aktywujące się KAŻDORAZOWO gdy jestem w jakimś hotelu), jakim podzielił się kiedyś ze mną Grzegorz Maszkowski, który przeżył w takowym hotelu p o ż a r …!
Myślę sobie „nooooo to po mnie, kurde, padł prąd, zaraz nie będzie ciepłej wody, piana we włosach, zaraz nas będą ewakuować, ja tu mokra, zamarzne przecież jak sopel na sam koniec świata na samym końcu świata!…”
Po czym panika się uspokaja. Zaczynam myśleć.
Wystarczył podskok i pomachanie w kierunku sufitu, aby aktywować fotokomórkę.
Czynność oczywiście powtarzałam co 3 minuty 🙂
2. NIEUSTRASZONA DRUŻYNA DO PRZESZKOLENIA
Pomimo trudów – jakich mogę domniemywać, a wręcz jestem ich pewna- jakie mieli uczestnicy po wczorajszym biesiadowaniu, wszyscy dzielnie stawili się na szkoleniu. Cała 13-tka wesolutka, rozbisurmaniona, żartująca – zapowiada się świetnie! Właśnie takiego nastawiania się po nich spodziewałam. Szkolenie przebiegło w moim odczuciu niezwykle pozytywnie, jestem bardzo zadowolona.
Okazuje się jednak, że te 13h transportu nie było na n i c , ale b a r d z o po coś. 🙂
3. KLIENT NASZ PAN
Obsługa MALACHIT Medical Spa Hotel rozpieszcza mnie i ujmuje swoją uprzejmością, bo ot chociażby:
- Pan o imieniu nieznanym (dajmy mu Zbyszek) opowiada komiczną scenę o całkiem nagiej Pani w hotelowym jacuzzi :D;
- Recepcjonistka Magda organizuje mi całą logistykę powrotową (a wierzcie mi, to było wyzwanie), w tym na przykład:
- Daje mi razem ze swoim tatą podwózkę na przystanek, z którego będę jechała PKSem do Jeleniej;
- Mówi, że zamiast marznąć gdzieś na dworcach, mam zostać w pokoju aż do 17:00 (5h po dobie hotelowej!)… zatem – witaj darmowy internecie i drzemko!
4. KTO BY TAM MARZŁ NA PRZYSTANKU!
Umilam sobie oczekiwanie na PKSa do Jeleniej pójściem na coś ciepłego do picia. Pogoda iście górska, zatem drepczę zapobiegawczo po zaszronionym chodniku, obładowana dwoma wcale niemałymi torbami, drobię jak gejsza, skupiona niezwykle, dochodzę szczęśliwa i nieprzewrócona do drzwi wejściowych Baru Bachus i wtedy właśnie wywijam takiego zjawiskowego orła, że brakowało tylko bandy wdziecznych klakierow do wspólnego rechotu! Zdecydowanie uważam, że powinien być taki czujnik w telefonie, że jak upadasz – rozlega się salwa śmiechu 😛
Ze względu na poczucie estetyki oraz świadomość, że możecie właśnie jeść, nie wrzucę tu zdjęcia tego olbrzymiego siniaka, jaki powstał w wyniku upadku na moim kolanie (rozdarciu ulegly także spodnie).
5. BASIA
W PKSie zagaduje do mnie młoda kobieta.
Poznajcie Basię, farmaceutkę, która wraca po 4 dniach jeżdżenia na desce z Karpacza do Trójmiasta (moja podróż Karpacz-Warszawa przy Jej podroży to pikuś!). Jak się okazuje, Basia będzie w moim podróżniczym życiu jeszcze dłuższy fragment. Rozmawiałyśmy dużo o podróżowaniu, CouchSurfingu, sportach itp.
6. KORZYŚCI Z GADANIA
Błogosławię Pana siedzącego za Basią w PKSie. Nie szastam błogosławieństwami na lewo i prawo, ale jemu się akurat należy. Ten Pan – jak się okazuje pracownik PKP – przysłuchał się mojej przerażającej dla mnie samej opowieści o bilecie i uświadomił mnie, że napis:
„001 M. DO SIEDZENIA 72 KOR.”
oznacza, że mam siedzące miejsce w przedziale OD STRONY korytarza, a nie NA korytarzu (tak samo jak napis „82 OKNO” oznaczałby miejsce od strony okna).
Banalne nie? Wiem, wiem, cwaniaki, Wy pewnie też wiedzieliście, ja dowiedziałam się dopiero teraz 😛 Jak cudownie znów być mądrzejszą!
7. BLACHARA – odcinek 2
Dwie godziny czasu oczekiwania na jeleniogórskim dworu kolejowym to idealny czas na kolejną przygodę, dlatego zostawiwszy Basię, popędziłam do tamtejszego kiosku ruchu (Relay), z nadzieją na ciąg dalszy mojego blacharskiego alter ego (zobacz pierwszą część przygód Klaudii-Blachary). Tam udało mi się z trudem – bo dławiłam się przy tym ze śmiechu- zażegnać kryzys połamanych przy upadku paznokci (patrz punkt 4). Powzięte działania to:
- Szlifierka trzech paznokci tzw. „dyżurnym pilniczkiem” z kiosku;
- (Po wcześniejszym ustaleniu, że Pani z kiosku nie będzie przeszkadzał fragment mojego martwego naskórka na podłodze) obcięcie jednego paznokcia nożyczkami, które wg mojej wiedzy były spokojnie nożyczkami krawieckimi (także dyżurnymi);
- Palenie głupa i udawanie wielkiego zainteresowania stojakiem z mapami przy obecnym przez chwilę Kliencie płci męskiej;
- Wygranie plebiscytu na Najdziwniejsze Pytanie Dnia (Pani wspomniała, że pytano już o bezpieczniki, śrubokręt oraz mapę Warszawy);
- Pobłogosławnienie uczynności i pomocności Pani z kiosku.
8. KAJETAN
Do zajętego przeze mnie i Basię przypadkowo przedziału dołącza mama Agnieszka z dwunastoletnim synem Kajetanem. Kajetan zagaduje do nas „Czy wiecie czemu jadę do Warszawy z książką Magdy Gessler?”. Okazuje się, że tenże Kajetan będzie lepił pierogi i uszka w najbliższym odcinku „Dzień Dobry TVN” 22.12.12.
Kajetan jest przy tym niezwykle towarzyski i zadziorny, gram z nim w kółko i krzyżyk, wisielca, skojarzenia oraz konsekwentnie odmawiam mu gry w Miasta & Państwa, ponieważ czuję, że mogłabym z nim przegrać 🙂
9. PSOTKA & SPÓŁKA
Po przyjściu gburowatego Pana, który oschle i wręcz agresywnie przepędził dwunastoletniego Kajetana („Dziecko, to jest moje miejsce!!”) uznaję, że czas na mnie, więc po pożegnaniu się z Basią (Kajetan, dbając o nasze relacje: „A wzięłyście do siebie numery?”) idę do swojego prawowitego przedziału.
Tam czeka na mnie kolejny dowód na siłę przyciągania. Naprzeciwko mnie siedzi tym razem niezwykle uprzejmy starszy Pan (taki przykład Podręcznikowego Dziadka Do Ukochania) z psem. Pies mnie cieszy wielce, ponieważ chwilę wcześniej – po usłyszeniu tupotu psich łap na pokładzie pociągu – zastanawiałyśmy się z Basią, jak by to było super jechać z psem w przedziale (oraz jak, do cholery, transportuje się zwierzęta pasażerów w samolotach?!).
Psotka była rozkoszna, zintegrowała cały przedział. Po zdjęciu kagańca i smyczy niezwykle się ożywiła, zaczepiała wszystkich, skakała, sowizdrzalsko gryzła i zabawiała publiczność.
Poza Psotką, jej właścicielem i mną w przedziale znajdowali się także:
- Koleś, który ewidentnie poszukiwał kompanów do pociągowej alkoholizacji (wielokrotnie podkreślał, że ma przy sobie bardzo dużo rozmaitej maści alkoholu) ale zniechęcił się (o nas nie wspominając!) po odbytej przez siebie rozmowie telefonicznej. W trakcie rozmowy padały z jego ust frapujące określenia merytoryczne („Jak to nie zostawił Ci węgla!? Przecież tam były jeszcze ze trzy worki!!”) oraz niecenzuralne, w proporcji 70% – 30% dla niecenzuralnych;
- Trzech…
- …młodych…
- …Rosjan (Ukraińców?) o najbardziej obfitych zasobach kanapkowych, jakie kiedykolwiek widziałam! (Koleś Alkoholizator z punktu 1. na widok tych kapanek spytał ich „Aaaa, to Wy aż na Mazury jedziecie?”). Jeden z nich zapalczywie robił zdjęcia i filmy Psotce, dzięki czemu już nigdy nie będę miała wątpliwości, że sabaka, to sabaka;
- Zupełnie cicha, ale asertywnie walcząca o swoją przestrzeń intymną dziewczyna, kiedy Psotka wdrapała się jej na kolana („Eeeej, ale nie odbytem do twarzy!”);
- Koleś czytający książkę o Jezusie.
10. WARSZAWA
Dotarłam do domu o 7:30.
Dni 20 i 21 grudnia 2012 przechodzą niniejszym do historii Niezłych Historii 🙂
__________________________________________________________________
Dwa dni spędzone w drodze do Karpacza, w Karpaczu, oraz w drodze powrotnej z Karpacza były, jak sami widzicie niczego sobie.
Kocham moją pracę 🙂