Będzie zwierzeniowo, historycznie oraz nieco sentymentalnie 🙂 Będzie o serendypii (ang. serendipity, pol. – jak podaje słownik PWN – serendypia), czyli darze znajdowania cennych / miłych rzeczy, których się nie szukało, czy też szczęśliwym darze dokonywania przypadkowych odkryć. Będzie to przedstawienie krok po kroku mojej historii o tym, jak rozwijałam swoją działalność. Wpis dedykuję wszystkim tym, którzy nie wiedzą, czy wyjść ze swojej strefy komfortu, czy podjąć pewne ważne i odważne działania. Jestem ewangelizatorką odważnych czynów, od kiedy sama zaczęłam kroczyć tą drogą, dlatego mam nadzieję, że choćby nawet jednej osobie przy lekturze zapali się żaróweczka nad głową i poczuje większą siłę i wiarę do działania.
Dokładnie dziś, 1 grudnia 2014 mijają 2 lata, od kiedy zawodowo jestem Sama Sobie Panią, stąd też urodziła się we mnie chęć podsumowawcza 🙂
RZUCENIE PRACY
5 października 2012 składam wypowiedzenie, po to, by 1 grudnia 2012 zacząć dreptać sobie w podskokach najodważniejszą ścieżką, jaką kiedykolwiek w życiu obrałam. Nie mając oszczędności (a wręcz mając długi i kredyt!), nie mając wokół siebie żadnego wsparcia finansowego, mając jedynie głębokie przekonanie, że to, co robię, ma olbrzymi sens, rzucam pracę i ‘przechodzę na swoje». Pomogła mi w tym Gocha Leduchowska, która mnie coachowała przez 3 miesiące, i której zawdzięczam przypływ mojej odwagi i gotowości do takiego kroku. Narysowałam sobie nawet pomagajkę wizualną, która mnie podszczypywała pozytywnie do decyzji.
Nigdy – powiadam! – NIGDY nie czułam się taka lekka jak po złożeniu wypowiedzenia. Uczucie w ciele jest nie do opisania! Zdjęcie poniżej jest zrobione kilkanaście minut po tym historycznym wydarzeniu. Polecam każdemu!
Oczywiście odczuwam także sporo niepewności i obawy, czy mi się uda, ale jestem bardziej szczęśliwa niż wystraszona. W przedziwny sposób czuję, że się uda.
PIERWSZE MIESIĄCE FREELANCERKI
Pierwszy miesiąc, grudzień 2012 daję bez problemu radę, przychodzi kilka zleceń, a i ostatnia wypłata z pracy stałej siedzi sobie bezpiecznie na koncie.
Styczeń 2012 jeszcze jak Cię mogę. Idzie przeżyć, ale konto pustoszeje. Niemniej plany i pomysły mam bezkresne. Na prywatnym FB publikuję np. zdjęcie swojej Mapy Marzeń i Planów:
Luty 2012 (trzeci miesiąc freelancerki) nie jest już tak różowy. Wręcz był czerwony. Na wszystkich kontach zera albo minusy. Koszmar. Coś, czego nie znoszę (bo nigdy tego nie potrafiłam), czyli zmuszona jestem prosić znajomych o pożyczenie pieniędzy… Nadzieję daje mi chyba tylko to, że oto nagle 27 stycznia 2013 znajoma poleca mnie jako potencjalnego prelegenta do wystąpienia na TEDxWroclaw.
Mija miesiąc, zanim Michał Kasprzyk, organizator TEDxWroclaw do mnie dzwoni z propozycją, a dzwoni – och, wspaniała serendypio! – w dzień moich 27. urodzin, czyli 20 lutego 2013.
Z kolei 21 marca 2013 (dzień po moich imieninach) Michał Kasprzyk potwierdza moją obecność jako prelegentki. Nie mogę uwierzyć w moje szczęście! Ale…
Jednocześnie finansowo marzec 2013 był oczywiście jeszcze bardziej dramatyczny od lutego. Żadnych zleceń… Towarzyszy mi dławiące poczucie, że jest ciężko, ale jednocześnie całkiem niezrozumiałe z logicznego punktu widzenia przekonanie, że będzie dobrze, i dam radę, muszę tylko wytrzymać jeszcze chwilę. Żyję myślą o wystąpieniu na TEDxWrocław: zasypiam z myślą o tym, kąpią się z myślą o tym, uprawiam permanentną pozytywnyą wizualizację, jak to będzie, jak to będzie…
TEDxWROCLAW WSZYSTKO ZEPSUŁ! 😛
13 kwietnia 2013 występuję na TEDxWrocław (zobacz je tutaj). To jest tak uskrzydlające!
Oto nagle kilkaset osób na sali komunikuje mi, że to co mówię, to co robię, jest niesamowite, potrzebne i jedyne w swoim rodzaju. Dostaję tyle pozytywnego feedbacku od ludzi, że nawet takie Chodzące Energetyczne Perpetum Mobile jak ja, doładowuje się z domyślnych 177% do około 329%. Ale znów: każdy kij ma dwa końce, co wciąż podkreślam snując tę dwuletnią opowieść. Zatem z jednej strony Sława&Chwała na TEDx’ie, a jaka była jednocześnie Kicha&Chała? Trwa after party, ludzie zachwyceni, podchodzą, gratulują, rozmawiają ze mną jak opętani, ciągają mnie do baru, chcą się ze mną napić… a ja mam w portfelu równe 7 zł… Moja asertywność oraz cierpliwość do dalszego zaciskania zębów tudzież pośladów, i powtarzania sobie „dasz radę” przechodzi doprawdy srogą szkołę 🙂
KIEDY GOOGLE POZNAŁ KLAUDIĘ
Po wrocławskim TEDx’ie następuje coś niesamowitego. Klienci zgłaszają się samodzielnie, mówią, że znaleźli w Internecie, albo że ktoś polecił, albo że gdzieś widzieli na żywo, albo podpatrzyli przypadkiem na Facebooku… (zresztą trwa to do tej pory, nie prowadzę ż a d n y c h bezpośrednich działań sprzedażowych, tylko odpowiadam na przychodzące zapytania).
Pierwsze zlecenie, które samodzielnie do mnie przychodzi jako „plon” z mojego TEDtalku, to poprowadzenie w maju 2013 anglojęzycznego rysunkowego warsztatu w czasie spotkania offsite’owego managementu firmy Google z całej Europy…
Że coooooo? o.O
Mnie samą ta informacja wmurowuje ilekroć sobie ją wspominam! Google sam mnie znalazł? Google chce MNIE? Żeby ich managerowie porysowali? Serio?!
Potem wchodzę w regularną współpracę z wrocławskim Googlem i prowadzę dla nich 3 warsztaty z serii „Design Your Future” (o czym więcej tutaj). No a skoro płatne zlecenia freelancerskie zaczynam od tak wysokiej półki jak Google, to… jestem już pewna i spokojna o to, że będzie dobrze 🙂
KONIEC FREELANCERKI – PORA NA WŁASNĄ FIRMĘ!
Moja ryślicielska działalność rozkręca się tak szaleńczo, że dostaję dofinansowanie na otwarcie działalności gospodarczej i 14 października 2013 – tak, tak, w dzień nauczyciela! – otwieram oficjalnie firmę 🙂 I tym samym – jak łatwo policzyć, skoro mamy dziś grudzień 2014 – należę do tego dumnego grona działalności gospodarczych, które NIE upadły w czasie pierwszego roku od otwarcia 😛
Zresztą swoje pierwsze otwarte szkolenie z myślenia wizualnego dla trenerów poprowadziłam daleko przed otwarciem działalności (a nawet przed rzuceniem pracy!), bo we wrześniu 2011, a zdefiniowałam się jako Ryśliciel jeszcze wcześniej, jakoś na przełomie 2010 – 2011, za czasów Europejskiej Szkoły Trenerów Grupy SET, więc „gleba”, na jakiej miałam uprawiać ryślenie, miała już zasiane ziarna i była już całkiem skrupulanie przeze mnie zaorana.
NIE SAMYMI SZKOLENIAMI RYŚLICIEL ŻYJE
W roku 2014 występuje na kolejnej konferencji z rodziny TED – TEDxSopot, bezustannie nawracam ludzi na ryślenie, bazgranie i rysowanie.
Zajmuję się już nie tylko szkoleniami: wykonuję ilustracje na zlecenie oraz wykonuję tzw. graphic recording, czyli wielkoformatowy zapis wizualny w czasie wydarzeń (zobacz video albo przykładowe realizacje na Facebooku i mojej stronie). Dla kogo? A na przykład dla Allegro w czasie Konferencji Allegro Tech Meeting 7; dla jednej z wiodących firm z branży ubezpieczeniowej; dla wydawnictwa Wolters Kluwer w czasie konferencji Rozwiązania HR; w trakcie II Anty-konferencji CSR; czy w czasie TEDxToruń.
Wpadam także (za namową, czy bardziej za ‘szaleńczym podjudzeniem przez znajomą’ :P) na pomysł wystąpienia w programie Ugotowani, gdzie poza samym gotowaniem, które uwielbiam, prowadzę – a jakże! – abstrakcyjne rysunkowe kalambury kulinarne.
TO SKORO SIĘ PCHAM DO TELEWIZJI…
W połowie roku, w czerwcu 2014 znów ma miejsce kolejny przełom z cyklu wspaniałych zbiegów okoliczności. Zostaję znaleziona w Internecie i przychodzi kolejny wielki Klient wnioskując sobie radośnie, że skoro jestem Ryślicielem i dużo rysuję, to na pewno robię filmy rysunkowe. Miałam je oczywiście zaplanowane w kategorii „fajnie by było kiedyś…” A tu nagle przychodzi Carslberg i mówi „Zróbcie nam 3 filmy”!
I tak, niewiele myśląc, wspólnie z moim Mężczyzną, Michałem Trochimczykiem, dziarsko podejmujemy się naszego pierwszego wspólnego przedsięwzięcia biznesowego. Tworzymy zgrany duet: ja jestem Kreatowną Dyrektorą 😛 – zajmuję się wymyślaniem konceptu na film, tworzeniem scenariusza, storyboardu, i samym rysowaniem filmu, a Michał jest Specem ds. Technicznych: zajmuje się wszystkim tym o czym ja nie mam pojęcia, czyli dba o sprzęt, zajmuje się montażem. Nakręciliśmy 3 filmy dla Carslberga: o faktach i mitach na temat piwa, o sensoryce oraz powstawaniu piwa. Pod koniec planu zdjęciowego ostatniego filmu, o jakiejś drugiej czy trzeciej w nocy, kiedy główka opadała mi już bezwiednie ze zmęczenia a w białkach moich oczu z trudem było się doszukiwać koloru białego, stwierdzamy:
„Eeeeej, skoro już mamy wypożyczone i opłacone oświetlenie, to może byśmy tak nasz własny film promocyjny nakręcili?” …
I tak, jak to zwykle bywa w przypadku genialnych pomysłów, energia pojawia się znów cholera wie skąd, i w ciągu godziny – półtorej wymyślam scenariusz i storyboard do filmu, przygotowuję rekwizyty i nakręcamy nasz film autopromocyjny. Żaden nasz film nie powstał w takim zabójczym tempie!
Na ten moment (1 grudnia 2014) nakręciliśmy już 12 filmów dla takich firm i instytucji jak: Carlsberg, Winiary, Opus Sport, Bonair, Forum Odpowiedzialnego Biznesu, Credit Agricole, TEDxToruń, Opus IPP, PARP). Jest nieco inaczej, niż na początku naszego kręcenia. Nie musimy już wypożyczać sprzętu oświetleniowego i optymalizować kosztu jego wypożyczenia, żeby „jeszcze bardziej się opłaciło” 🙂 Mamy już s w ó j sprzęt. Mało tego – od 1 października 2014 mamy swoje własne studio!
I to, drogie dzieci, jest historia tego, jak powstała marka ExplainVisually.co (zobacz www / Facebooka) 😀
SNY MAM KURIOZALNE, W TYM JEDEN PROROCZY
Żeby jeszcze dodać pikanterii i kolejnego czynnika serendypii, założenie wspólnego biznesu z Michałem „przyśniło mi się” w czasie którejś sesji medytacyjnej. Powiedziałam do Michała coś w stylu:
„Kochanie, nic się nie martw, to się wszystko pięknie poukłada, zrobimy coś razem, założymy razem firmę, będzie taka żółto-niebieska, wtedy będzie bardzo dobrze…!”.
O czym oczywiście kompletnie zapomniałam 🙂 Ale Michałowi się to przypomniało przy tworzeniu logo – zwrócił mi uwagę, że nie powinno być różowo-zielone (takich wstępnie kolorów użyłam) ale żółto-niebieskie, tak jak kiedyś powiedziałam w transie medytacyjnym. Dopiero, kiedy baaaardzo się skupiłam, to przypomniałam sobie, że to nie o dwa oddzielne kolory mi wtedy chodziło, tylko o kolor będący ich połączeniem – coś w rodzaju koloru morskiego 🙂 I takie właśnie też jest nasze logo!
PODSUMOWANIE
W czasie tych dwóch lat wydarzyło się tyle, że ilekroć sama o tym myślę, albo, patrzę na moje kalendarium, listę Klientów, zrealizowane zlecenia, moje prace, dokonania i postęp, jakiego dokonałam w tym czasie, głowa mi pęka z wrażenia i słyszę głos: KLAUDIA, JESTEŚ FANTASTYCZNA! 😀
Na myśl o tym, że miałabym robić cokolwiek innego, dostaję skurczu, duszności i boli mnie ciało. Na myśl o tym co robię i ile już osiągnęłam, czuję jak z łopatek wyrastają mi skrzydła, a moje ciało ogarnia kochające uczucie spełnienia.
Życzę Ci, Czytelniczko i Czytelniku, byś uwierzył w siebie, podjął wyzwanie i zaczął wreszcie robić to, co jest spójne z tym, co podpowiada Ci serce! I obym kiedyś taką Twoją historię z serendypią w tle przeczytała! 🙂